07
November

Historia pewnej skrzynki elektrycznej

Dzisiejszy wpis będzie nieco inny niż dotychczasowe a dotyczyć będzie sytuacji jaka wystąpiła u zaprzyjaźnionego inwestora, budującego dom w Bielsku-Białej.
Według rozmowy, wszystko odbywało się zgodnie z planem i budowa szła gładko. Po odbiorze stanu deweloperskiego, zachowaniu reżimów technologicznych dot. wszelkich prac mokrych rozpoczął się etap wykończeń. I wtedy zaczęły się problemy. Mianowicie, dom który wyglądał na wyschnięty zaczął jakby “pić wodę”. Sytuacja dała o sobie znać jako pierwsza w garażu, gdzie pojawił się zamoknięty mur oraz ocieplenie fundamentu. Inwestor w pierwszej kolejności skierował swe podejrzenia na dach w garażu sądząc że przy silnym deszczu następuje zamakanie ściany kolankowej znajdującej się nad garażem i gdzieś woda przedostaje się pod okucie. Problemy jednak zaczęły występować właściwie na każdej ścianie zewnętrznej a także na tynkach gipsowych wewnątrz. Wyglądało to o tyle podejrzanie że mokry był pustak porotherm oraz warstwa izolacyjna fundamentu, natomiast ziemia obok była sucha (budynek ma dosyć spory okap). Sądząc jednak że to intensywne nawałnice są bezpośrednio odpowiedzialne za wlewanie się wody do budynku inwestor zdecydował sie na wkopanie drenów od strony gdzie najprawdopodobniej dochodziło do zalewania domu oraz na lekkie obniżenie gruntu by przypadkiem wzbierająca woda nie sięgała izolacji poziomej. Do środka budynku wstawiono osuszacze kondensacyjne i w ten sposób na tamtą chwilę problem wydawał się być załatwiony. Dwa tygodnie później, gdy ściany wewnątrz wydawały się już być suche przyszło kolejne oberwanie chmury. Naturalnie z wszystkimi wcześniej wymienionymi objawami - mokre ściany zewnętrzne, mokre ocieplenie fundamentów i pęczniejący tynk wewnątrz. W kilku miejscach domu dokonano odkucia posadzki - pod styropianem pokazała się woda. Od strony garażu wywiercono kilka otworów by sprawdzić co się dzieje pod chudziakiem - tam w zasadzie było sucho. Wykluczono kanalizacje - studzienka niżej. Na koniec, właściwie przez przypadek sprawdzono peszel od kabla zasilającego budynek w prąd - w środku stała woda. Woda w peszlu pojawiała się wraz z nagłymi opadami - skrzynka licznikowa stoi przy drodze, powyżej budynku. Na nieszczęście (a może nie) peszel był załamany i pęknął pod posadzką. W ten sposób woda swobodnie wlewała się pod styropian, na izolację poziomą. W tej sytuacji sposób na osuszenie budynku mógł być tylko jeden - skucie posadzki, wyrzucenie mokrego styropianu, osuszenie i wykonanie ogrzewania podłogowego i wylewek na nowo. W ten sposób etap wykończeń opóźnił się co najmniej o 2 - 3 miesiące.

Wniosek: dokładnie sprawdzajmy wszelkie "wejścia" do budynku. I bądźmy czujni - o wilgoć w domu naprawdę nietrudno.

Przewiń do góry